niedziela, 12 listopada 2017

***Brzask***Rozdział 13



Żeby nie było, wiem, że anglojęzycznych imion i nazwisk się nie odmienia, a jeśli już to tylko przez dopełniacz saksoński no ale te imiona by tak dziwnie brzmiały, jakbym wszystkie pisała w mianowniku...

Do sali weszli dwaj mężczyźni, prowadzeni przez Heidi, chyba tylko na nich nie działał jej dar. Obydwaj byli jakoś po trzydziestce i zdecydowanie nie wyglądali jak aniołowie, a przynajmniej jeden z nich... Miałam mieszane uczucia na ich temat, co chyba wyczuł Aro, bo zaczął kciukiem gładzić wierzch mojej dłoni.
Ciemne ubrania podkreślały ich rysy twarzy, jeden z nich, podejrzliwie rozglądał się po sali, jakby kogoś szukał, w jego oczach błąkały się jakby iskierki szaleństwa, psychopatyczny uśmiech wcale nie poprawiał jego sytuacji. Drugi z nich miał dość przyjemny dla oka wygląd, mimo to był taką zamkniętą księgą, której nie potrafiłam przeczytać. Bez wątpienia byli braćmi. Bez wątpienia byli idealni.
Zastanawiałam się, co miałabym im powiedzieć, rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu pomocy, podświadomi liczyłam na Aro że wyciągnie mnie z tej krępującej sytuacji i pierwszy odezwie się do naszych gości, jednak jeden z nich niespodziewanie mnie przytulił, przez co puściłam dłoń ukochanego.
- Niklaus, nie zapominaj, że to moja kobieta...
- Dałbyś już spokój, jak was czasem obserwuje, to nie mogę uwierzyć, że jesteś tak zazdrosny, zdziadziałeś do reszty... - nie wytrzymałam, zaczęłam się szaleńczo śmiać, dołączył do mnie rzecz jasna Kajusz i Niklaus, nie mogę uwierzyć, że uważałam go za psychola...
- Ty musisz być Elijah- stwierdziłam patząc na drugiego mężczyznę.
- Tak, miło mi jest Cię w końcu osobiście poznać Isabello. Pewnie masz wiele pytań, znając Aro, powiedział Ci niewiele, lub w ogóle pomylił fakty... Masz może ochotę na spacer?
- Czemu nie... - Elijah wydaje się być tym bardziej ogarniętym bratem, który zawsze panuje nad sytuacją i wyciąga z kłopotów Niklausa, ciekawe tylko ile w tym prawdy...
Mężczyźni chwycili mnie pod ręce, prowadząc ku wyjściu z sali, ostatni raz spojrzałam na Aro, który uśmiechną się, jakby wiedziąc, o czym będą ze mną rozmawiać Grigori.
*Aro*
- W ogóle się nie zmienili-mrukną Kajusz siadając ponownie na swoim tronie.
- Ty też się nie zmieniłeś, mimo iż tyle razy błagałem o to Boga...
- A od kiedy Ty do cholery w Boga wierzysz ?
- Nie wierzę...
- Ale Ty jesteś chory umysłowo, jak chcesz, żeby Cię wysłuchał, skoro nawet w niego nie wierzysz? Ja mam nadzieję, że Grigori dadzą Ci mózg, to będzie z pożytkiem dla waszego związku, gwarantuje...
- Dlaczego ja Cię w ogóle jeszcze trzymam przy sobie...
- Ponieważ moje porady są zbyt cenne, byś mógł z nich zrezygnować...
*Bell*
Mężczyźni zaprowadzili mnie na dach, dokładnie w miejsce, w którym Aro parę dni temu mi się oświadczył.
- Bello czy jest coś, o co chciałabyś nas spytać? My wiemy, co kryje Twoje serce, ale chcielibyśmy, abyś sama nas o to spytała. - powiedział Niklaus.
- Wiecie wszystko?
- Wiemy dużo, ale nie wszystko możemy powiedzieć...
- Czy ja jeszcze kiedyś przejdę jakąś przemianę?
- W pewnym sensie tak...
- Nie rozumiem... Dlaczego mówicie jakimiś zagadkami?
- Wkrótce dowiesz się, co mieliśmy na myśli, musisz być cierpliwa. Bello jesteś wyjątkowa , twoje ciało jest wyjątkowe, zachowałaś niektóre ludzkie cechy, a jednocześnie jesteś nieśmiertelna.
- A Wy, kim właściwie jesteście? Aro, mówił, że aniołami, ale to takie nierealne...
- A wampiry? Wilkołaki? Czy to Twoim zdaniem jest realne? Kiedyś nawet nie sądziłaś, że bajki, którymi straszył Cię ojciec, są prawdą. - mrukną Elijah delikatnie się do mnie uśmiechając. Faktycznie tato kiedyś mnie straszyłbym, nigdy nie wychodziła sama z domu, bo w lesie czają się ogromne wilki... W sumie miał rację...
- Na długo przed Chrystusem, mieliśmy zadanie, aby ochraniać ludzi, jednak byliśmy zbyt nieuważni, dwie siostry zwiodły nas i wdaliśmy się z nimi w relację, którą nie powinniśmy.
- Anielskie życie wcale nie jest takie piękne, jak niektórym ludziom się wydaje, niebo jest niesamowite, ale dla ludzi, kiedy już tam trafiają, aniołowie muszą wykonywać rozkazy stwórcy, a jeśli się nie podporządkują, zostają zesłani do Gehenny, wielu naszych braci tam przebywa, którym chcielibyśmy pomóc, ale nie możemy.
- Skoro upadłe anioły są w miejscu niegasnącego ognia, dlaczego Wy pozostaliście na ziemi?
- Bo my spłodziliśmy dzieci ludzkim kobietom, przez co powstała nowa rasa...
- Jako twórcy wampirów musimy ponosić konsekwencje tego czynu tu na ziemi. Obserwując, do czego doprowadziliśmy...
- Ale skoro Bóg jest wszechmocny czy nie mógłby po prostu cofnąć czasu?
- Bello takie coś nie istnieje, wszyscy mamy wolną wolę bez względu na stan, my wybraliśmy źle, teraz zbieramy owoce naszego buntu.
- Ty nie mogłaś wybrać, czy zostać ludzką kobietą wiodącą spokojne życie, czy być wampirem, zostałaś w to wszystko wciągnięta zbyt brutalnie, ponosisz konsekwencje nie swoich decyzji. My już wiemy, co będzie odpowiednim darem dla waszego małżeństwa, co dopełni wasz związek...

CDN.

***Brzask*** Rozdział 12

Minęło bardzo dużo czasu od kiedy ostatni raz coś tutaj napisałam, mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy...




Nastał późny wieczór, razem z Aro siedziałam na dachu zamku, obserwując jak turyści odwiedzający Voltere, spacerują przy świetle latarni. Wśród nich można było zaobserwować przeróżne relacje, młode osoby głośno się śmiały, zwracając tym uwagę innych ludzi, zaś starsze małżeństwa trzymały się pod rękę, łagodnie się do siebie uśmiechając. To mnie jakoś zasmuciło, wiedziałam, że już nigdy nie będę człowiekiem, że moje ciało nigdy się nie zmieni, nie pojawią mi się zmarszczki, nigdy nie będę miała dzieci, które będą rozrabiały, kiedy ja i Aro będziemy robili obiad...
- Bello... Wiesz, jak bardzo jesteś dla mnie ważna? Powinienem zrobić to już dawno... może to mało odpowiednie miejsce, nie można tu nawet klęknąć... - dopiero to zwróciło moją uwagę, nie bardzo rozumiałam, o co mu znowu chodzi.
- ... Zawsze wiedziałem co mam mówić i jak się zachować, to niebywałe jak można stracić głowę dla kobiety... - co on bredzi.?
- Aro wysłów się w końcu...
- Isabella Marie Swan... Czy uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz ze mną aż do skończenia świata? - Poczułam, jak Aro wkłada na mój palec pierścionek... Nie rozumiem tylko po co... Milczałam, bo właściwie nie wiedziałam co mam powiedzieć... Nie czułam jakiejś ekscytacji, w sumie nie sądziłam, że Aro będzie chciał zrobić to w tak ludzki sposób...
- Aro... Po co to wszystko? Ten pierścionek? Przecież już nie raz Ci pokazałam, że liczysz się tylko Ty, z resztą skąd pomysł, żeby w ogóle się oświadczać?
- Bello w moich czasach wyglądałoby to nieco inaczej, ale chyba jednak wolę obecną formę proszenia panny o rękę...
- Wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie...
-Bello na moją prośbę, do zamku przybędą Niklaus i Elijah Grigori to pierwotne wampiry, posiadające moc, której nikt do tej pory nie potrafi zrozumieć. Dawniej byli oni aniołami, zesłanymi na ziemię, aby opiekowali się ludźmi, jednak nie wypełnili rozkazu, za co surowo zostali ukarani na wieczne potępienie i ciągłą wędrówkę po ziemi.
- Anioły to one istnieją? Żartujesz sobie ze mnie?
- Wierz mi, nie robiłbym sobie jaj z osób, które mają udzielić nam ślubu... - Do reszty zwariował...
- Czy my nie możemy wziąć slubu jak normalni ludzie? A nie od upadłych aniołów?
- Za tym kryje się coś więcej, Niklaus i Elijah mimo kary, jaką odbywają, nie zostali w całości pozbawieni anielskich przywilejów. Kiedy łączą ze sobą pary, robią to tak, aby nigdy żadne nie musiało żyć bez drugiego. Obdarzają małżeństwa takim błogosławieństwem, które jest czyste i pochodzi prosto z serc małżonków. Kiedy połączyli Athenodore i Kajusza obdarzyli ich wiecznym szacunkiem do siebie. Nigdy przez tyle lat nie słyszałem, aby kiedykolwiek się kłócili.
- Kiedy przybędą?
- Mogliby pojawić się w każdej chwili, ale przeczuwałem, że będziesz chciała przygotować się jakoś bardziej do zostania panią Voltiuri, więc będą w następnym tygodniu.
- Muszę prosić Athenodore o pomoc w uszyciu sukni... Aro, czemu Ty zawsze wymyślisz coś tak beznadziejnie skomplikowanego, jak ślub w tydzień...
- Bo nie chcę, by ktoś mi odbił moją kobietę.
- Durny jesteś...
- Bello Ty się w ogóle nie liczysz z moim delikatnym serduszkiem! - To będzie sukces, jeśli ja go nie zabiję do ślubu, nie mówiąc już o reszcie życia...
Czas mijał bardzo szybko, od rozmowy z Aro na dachu minęło już pięć dni, dziś mają przybyć Grigori, okazało się, że przybędą wcześniej i zostaną na trochę dłużej, niż było to w planach. Wszystko jest gotowe do ceremonii, moja suknia jest idealna, choć według mnie odrobinę zbyt bogato zdobiona, ale nie mogłam wytłumaczyć Sulpicji i Athenodorze, że nie potrzebuję takiej sukni. Stanęło na tym, że skoro wychodzę za mąż za Aro, to muszę wyglądać jak na żonę przywódcy Volturi, przystało.
Siedzieliśmy właśnie w sali tronowej, chwilę temu zakończył się posiłek. Aro, przytulał mnie do swojego boku. Delikatnie głaskał mnie po włosach, ostatnio takie zachowania z jego strony były czymś normalnym, a przynajmniej według niego. W pewnej chwili poruszył się niespokojnie.

- Bello nasi gości własnie przybyli.

CDN.

A teraz odrobina wyjaśnień w następnych rozdziałach wyjaśnię o co chodzi z Suplicją (Wtf?! przecież to ona była jego żoną...) Dobra mnie nie ogarniecie xD Nie będę wstawiała zdjęcia projektu sukni Belli , zostawię to waszej wyobraźni, Możecie pisać jak ją sobie wyobrażacie to może je również narysuję ;p

sobota, 6 maja 2017

***Brzask*** Rozdział 11

Fakt, że nigdy się nie męczymy zachęca mnie do tego by znów rzucić się na Aro... Jednak obawiam się, że biedaczek Kajusz by mi tego nie wybaczył, cóż swoją drogą i tak mam już przekichane, blondasek na pewno mi nie odpuści o ile Aro ma jeszcze na niego jakiś wpływ to ja jestem bezbronna. Jednak mam pewien pomysł... Swoją drogą Aro ma za dobrze trzeba by zrobić coś co go wkurzy... Nie zwracając uwagi na niezadowolone pomruki Aro poszłam pod prysznic, co prawda go nie potrzebowaliśmy, w zasadzie my niczego nie potrzebowaliśmy... Ale długie prysznice to zdecydowanie coś co zostało mi z człowieczeństwa i coś z czego nigdy nie zrezygnuję. Ale jednak jest ktoś kto nie wytrzyma beze mnie nawet godziny...
- Bello! Otwórz! Bo wyważę te cholerne drzwi...
-Gdy ostatnim razem to zrobiłeś nie mieliśmy drzwi przez miesiąc!
- To wszystko wina Kajusz! Już Ci przecież mówiłem, że był głodny...
- Tyle że on wiecznie by coś żarł, jak nie krew blondynek to znowu niebieskookich Skandynawek, bo tak uroczo wywracają oczy gdy wbija kły...
-Cóż osobiście zawsze uważałem, go za świra...
- Nie obrażaj Kajusza, to mój przyjaciel!  
-Ale Bello przecież sama chwilę temu mówiłaś... - Jak jak ja uwielbiam go denerwować...
- To już nie ważne, nic się nie liczy. Ty mnie w ogóle nie rozumiesz! Idę do Kajusza on przynajmniej zna się na modzie!
- Boże! Ta kobieta mnie wykończy...- Ha! Punkt dla mnie, Bello jesteś Mistrzem!
Dobra Bello, zadanie z listy na dziś zostało zrealizowane, czas na rozmowę z moją kochaną blondyneczką.
-Kajuszu słonko ty moje najdroższe, tak za Tobą tęskniłam!
-Bello, czyli jednak sex z Aro Ci zaszkodził, wiedziałem...Ja to po prostu przeczuwałem, a mówiłem abyś przyszła do mnie, ale Ty nigdy mnie nie słuchasz... - To jeszcze nie koniec...
- Wiesz Kajuszu obawiam się, że no wiesz... słaby jesteś w te klocki no i ogólnie tak między nami... masz małego....- On mnie zabije.... Ta jego mina.... Bello uspokój się... i się nie zaśmiej... wdech, wydech. No i gdzie jest ta moja wampirza powaga... pewnie właśnie kacza się razem ze mną po podłodze...
- Stwierdzam rzadką chorobę psychiczną... Tutaj nawet Carlisle nie pomoże...
- Kajuszu, a teraz tak na poważnie! Słuchaj mam niusa Marek się zakochał! W Tej nowej sekretarce...
- W sumie to mu się nie dziwię, całkiem niezła dupa z niej...
-  Gdyby tylko nie te paznokcie...
- O tak...
- W ogóle to wiesz co cholernie mi się nudzi...
- Oj Bello niedługo przestanie... Do zamku przybędzie dwójka wampirów, dzięki którym, my wszyscy możemy cieszyć się nieśmiertelnością... Aro nic Ci nie mówił?
-  Wiesz w sumie to byliśmy trochę zajęci...
- Niedługo się wam znudzi... Daję wam jakieś sto lat...
- Twoim zdaniem to niedługo? Chory jesteś?
- Wiesz patrząc na to, że żyję cholerne dwa tysiące lat to tak... Za jakiś czas sama tak powiesz.
- Wiesz zastanawia mnie tylko jedno jak to będzie kiedy z Aro będziemy już małżeństwem...
- Pierwszej nocy prawdopodobnie nawet zatyczki nie pomogą... A tak zupełnie poważnie, myślę, że stworzycie jeszcze piękniejszą parę niż przed laty Marek i Didyme.
- Szkoda, że nie będziemy mogli mieć dzieci...
- Wiesz może to i lepiej, chyba bym nie zniósł takiego micro Aro...
- Kajuszu mówiłam Ci już, że jesteś okropny?
- W sumie to tak i nawet na początku liczyłem, ale cóż nic nie trwa wiecznie, i ugrzęzłem gdzieś na milion sto dwadzieścia osiem....
- Jesteś Okropny!
- To już milion sto dwadzieścia dziewięć... A tak poza Tym to za to mnie właśnie lubisz słoneczko.
CDN.




poniedziałek, 1 maja 2017

***Brzask*** Rozdział 10

Moje okrucieństwo nie zna granic, postanowiłam zrobić z Edwarda nieszczęśliwego kochanka, knującego jednocześnie niesamowitą intrygę, o której wiem tylko ja Buahahahha!!! Rozdział nie konieczni odpowiedni dla dzieci... ;p

- Jestem tak cholernie głodna - na słowa Bells wszyscy się zaśmiali, wszyscy oprócz mnie. Jej głos od wcześniejszego krzyku był bardzo zachrypnięty znowu przypominała moją małą Bellę, taką delikatną i bezbronną tylko te oczy niby te same a jednak inne, przytłaczające swym kolorem, pomyśleć, że to wszytko przeze mnie... Podałem jej dłoń, którą niechętnie przyjęła. W sumie rozumiem jej wahanie, minie sporo czasu zanim znów mi zaufa. Ale ja się nie poddam Bella znowu będzie moja. Tylko teraz rozegram to inaczej...
* Bella*
- Bello niestety tutaj nie można polować, to teren Mansów, to tutejsi myśliwi nie wiem czy nie są gorsi od Quileutów. - chyba nikt nie może być gorszy od nich...
- Spokojnie, wytrzymam do powrotu do zamku, nie chciałabym zostać przywiązana do wielkiego pala przez plemię dzikusów. - kątem oka widzę jak Kajusz dusi w sobie śmiech na moją wypowiedź.
- Chyba zaraziłaś się poczuciem humoru od Aro, powinniście się mniej całować źle to na was wpływa...
- Na Ciebie za to źle wpływa przebywanie z Markiem, chyba nie chcę wiedzieć jak wykorzystujecie trony gdy nas nie ma w sali... - jak ja kocham się z nim droczyć, szkoda że Aro musi tego słuchać...
- Słuchamy rozkosznej muzyki waszych ust, że też słychać was przez tak grube mury... - o co chodzi Edwardowi? Już któryś raz z kolei zmarszczył brwi, a robił tak tylko gdy coś rzeczywiście go  denerwowało...
- Jesteś równie zabawny co śmiech Aro...
- Bello, czy Ty właśnie powiedziałaś, że mój śmiech Ci się nie podoba??? - znowu się zaczyna... Skądże Aro śmiejesz się uroczo zupełnie jak dzik...- nagle Masen zaczął się śmiać pod nosem, no super jeszcze mi tego brakowało, żeby ktoś słyszał moje myśli...
- Aro misiu... przecież wiesz, że wszystko w Tobie według mnie jest najlepsze... - czas wkurzyć Edwarda...
- Błagam tylko nie misiu...
-Aro niedługo będziesz przypominał wielkiego misia jeśli nie przestaniesz zabijać otyłych kobiet... (Bez dramy mi też niczego nie brakuje xD)
- Kajuszu zupełnie nie rozumiem dlaczego wszyscy uważają Cię za sztywniaka - powiedziałam śmiejąc się.
- Bello bo ja czasem bywam naprawdę sztywny - Mało że idiota to jeszcze zboczony...
- Zastanawia mnie tylko, który z was Ty czy Aro ma na drugiego gorszy wpływ...
- Bello nie wiem jak on, ale ja jestem ideałem, jednak teraz już proponuje wracać do Włoch. Edwardzie jaka jest Twoja decyzja?
- Myślę, że zostanę póki co tutaj, muszę naprawić kilka rzeczy w swoim życiu. - bez zbędnych pożegnań Edward wbiegł do lasu a wraz z nim grupa wampirów.
 Gdy tylko dotarliśmy do zamku, od razu pobiegłam do sali tronowej gdzie czekał już na mnie ciepły posiłek... było już późno więc kobieta, która siedziała w recepcji zaczynała powoli przysypiać, zdjęłam swój płaszcz i ją nim okryłam. Elizabeth miała na oko 26 lat i była osobą, którą Marek oszczędził podczas jednego z posiłków, od tamtej chwili wszyscy myślą, że Marek ponownie się zakochał. Udałam się do łazienki, po zmyciu z siebie resztek krwi poszłam do Aro który stał oparty o blat biurka w naszej sypialni. Podeszłam bliżej niego na co on przyciągnął mnie mocno za biodra do siebie, przygryzłam wargę po czym mocno go pocałowałam, Aro bez trudu podniósł mnie, abym mogła owinąć nogi wokół jego bioder. Zdjęłam z niego koszulkę, na co usłyszałam krótkie warknięcie, jak dobrze, że my nie musimy oddychać bo prawdopodobnie już bym się udusiła. To było takie szybkie i intensywne, po chwili leżałam na łóżku zupełnie naga i cholernie podniecona. Aro całował moją szyję i piersi, co zmusiło mnie do wygięcia pleców w łuk. Moje ręce błądziły po jego ciele badając każdy jego zakamarek, wszystko było idealne,  Aro uciskał mi uda, liżąc moje sutki, nie było trudno się domyśleć, że już nie zrezygnujemy za daleko to doszło. Kochaliśmy się na nasz własny sposób, szkoda, że wzeszło słońce... Było cholernie dobrze. współczuję tylko tym co znajdowali się w zamku... te łóżko cholernie skrzypi... A przecież to było prawie 8 godzin...jeszcze długo po tym leżeliśmy w łóżku okryci jedynie delikatnym materiałem prześcieradła.
CDN.




niedziela, 30 kwietnia 2017

***Brzask*** Rozdział 9

Jako obcego za wcześnie ujrzałam!
Jako lubego za późno poznałam!
Dziwny miłości traf się na mnie iści,
Że muszę kochać przedmiot nienawiści  



  

Blisko setki nowo narodzonych kroczyło w naszą stronę,  a na ich czele Edward Masen Cullen, widzę go pierwszy raz od kiedy mnie zniszczył... nic się nie zmienił wciąż tak samo piękny. Boże co ja wygaduje przecież ja kocham Aro... Po prawej stronie Edwarda szedł Emmett i Rosalie nic nie jest wstanie ich rozdzielić, prawdopodobnie Emmett przyłączył się do Edwarda tylko ze względu na Rosalie, która zawsze będzie czuła do niego coś więcej, Biedny Emmett... 

  Edward dał znak nowo narodzonym, aby nie ruszali się ze swoich miejsc - świetnie ich wyszkolił. Teraz tylko on szedł w naszą stronę. 

- Aro przecież wiesz, że mogliśmy załatwić to pokojowo, ale wolałeś nasłać na mnie łowców wampirów...
- Dzieciaku zadarłeś z niewłaściwą rodziną...
- Och... Doprawdy? A czy przypadkiem wszystko nie zaczęło się od złości Belli po tym jak zostawiłem ją w lesie? - odepchnęłam ludzi ze straży, aby stanąć przy boku Aro, Który od razu chwycił moją dłoń.
- I co chciałeś przez to osiągnąć? Sprawiło Ci to przyjemność zostawienie mnie tam? - odezwałam się.
- Bello jak Ty jesteś jeszcze naiwna, tak łatwo było Cię oszukać... 
- Co masz na myśli...
- Ten pies Black zagroził, że jeśli dalej będziemy razem zginiesz, a Ty tak łatwo uwierzyłeś w to, że chcę Cię zgwałcić... tak łatwo zwątpiłaś w moje uczucia do Ciebie, ale to już chyba nie istotne, jak widzę kochasz już kogoś innego... chociaż zawsze o nim myślałaś... rok po tym jak Cię poznałem zacząłem słyszeć Twoje pojedyncze myśli i zawsze był w nich Aro...
- Wiesz, że to nic nie zmieni pomiędzy mną a Aro? Za bardzo  mnie zraniłeś swoim postępowaniem, kiedyś wolałabym zginąć, ale do ostatniej chwili móc cieszyć się Tobą, jednak Ty wolałeś podjąć decyzję sam bez konsultacji ze mną. Zawsze wolałeś tak robić. -Edward zacisnął pięść.
- Nie chcę walczyć, armia, która jest ze mną to wampiry, które stworzyła Victoria, chciała zemścić się na mnie za to, że zabiłem jej narzeczonego. Każdy z nich posiada jakiś dar, który miał nieść zagładę . Nie chciałem ich prowadzić ze sobą, ale oni uważają, że skoro zabiłem Victorie to teraz należą do mnie.  
- Zechciałbyś mi podać swą dłoń. - Aro chwycił dłoń Edwarda czytając wszystkie jego wspomnienia.
- Z przykrością stwierdzam, że mówi prawdę... - Aro odwrócił się w nasza stronę.
- Rodzino dziś nie będziemy walczyć, ponieważ prawo nie zostało złamane, a wszystko to co doszło do naszych uszu było kłamstwem. Edward Masen jest niewinny, jednak skoro Ci nowo narodzeni słuchają właśnie Ciebie daje możliwość wyboru, albo odejdziesz biorąc za nich pełną odpowiedzialność, albo przyłączycie się do nas... - O nie nie nie tylko nie to...
- Aro czyś Ty zwariował? Bierzesz w ogóle pod uwagę to jak będzie czuć się Bella w jego obecności? - Kajusz jak zwykle mnie broni... za to na twarzy Edwarda zauważyłam cień smutku...
- Bella będzie miała możliwość wyboru, teraz kiedy już zna prawdę... Mimo, że kocham ją najbardziej na świecie jeśli ona go wciąż kocha nie mogę trzymać jej na siłę przy sobie. - jak on mógł powiedzieć coś takiego...
- Aro nie mów tak... ja nigdy nie przestanę Cię kochać nie po tym co razem przeszliśmy, to Ty mnie uratowałeś po kłamstwach Edwarda, to Ty wyciągnąłeś mnie wtedy z lodowatej wody, to Ty mnie przemieniłeś kiedy umierałam... Błagam nie myśl, że mogłabym przestać Cię teraz Kochać. - Aro zamknął mnie w swoich ramionach, Jednak nagle poczułam bardzo silny ból głowy spojrzałam w górę na niebie widoczny był już wielki okrąg... 
- Aaaaaaaa moja głowa! 
*Edward*
Bella upadła na kolana, cały czas krzyczy, co się dzieje z moją małą Bellą. Carlisle próbuje jej jakoś pomóc, ale z jej ust i uszu cały czas leci krew. Coś takiego w ogóle nie powinno mieć miejsca, my wampiry nie mamy krwi...  Jeśli Carlisle nic zaraz nie zrobi to Bella straci całe pożywienie a przez to zginie... gdybym tylko mógł zabrałbym od niej jej ból, po jej policzkach spływają krwawe łzy, które Aro wyciera rękawem śnieżno białej koszuli. Jak długo to jeszcze będzie trwać, przecież ona długo tak już nie wytrzyma... zemdlała, nie wiem czy to dobrze w ogóle nie wiem co się z nią dzieje, słyszę jak jej myśli szaleją, ale nic konkretnego nie mogę usłyszeć. Gdyby Aro mógł płakać pewnie wyłby z rozpaczy, z jednej strony cieszę się, że Bella jest szczęśliwa, przecież właśnie tego chciałem, ale z drugiej jestem na siebie wściekły, że tak ją zraniłem. Ciałem Belli wstrząsnął dreszcz i nagle otworzyła oczy, które były czerwone jak resztki krwi, które już zdążyły zaschnąć na jej policzkach. uśmiechnęła się po czym powiedziała...
-....

***Brzask*** Rozdział 8

Rozdział dedykuje Kociaczek2017 który/a (Idk) od wczoraj molestuje mnie, abym wstawiła nowy rozdział ;p
Nie sprawdzony.

Jesteśmy w drodze na jeden z najzimniejszych regionów świata, jestem trochę podekscytowana tym wszystkim, to pierwsza moja podróż od czasów przemiany, staram się o tym nie myśleć czasami jest mi ciężko, ale wtedy zawsze mogę liczyć na Aro. Kiedy przychodzi pora posiłku nauczyłam się bez wahania wgryzać w gardło mojej ofiary, sącząc ciepłą krew z jej szyi. Czy jestem bestią? W pewny sensie tak, ale kto nią teraz nie jest wszyscy się w większym lub mniejszym stopniu krzywdzą czy to psychicznie czy fizycznie. I możecie mnie wziąć za egoistkę i nie czułą sukę cóż jakoś specjalnie nie zależy mi na opinii śmiertelników.
 Kajusz jak nigdy jest mi teraz bliski, zastępuje brak rodziny i przyjaciół, ale czy tak naprawdę właśnie tym byli dla mnie Ci wszyscy ludzie w Forks? Obecnie wszyscy myślą, że zostałam rozszarpana przez dzikie zwierzę na łące, która dawniej była miejscem moich częstych odwiedzin, upozorowaniem tego zajęła się osoba, której nie przestałam ufać i wciąż jest obecna w moim życiu. Carlisle Cullen. Już nie długo prawdopodobnie wzbogaci naszą rodziną o swoją osobę, próbowałam nakłonić również innych do zmiany stron ale nie przeszło im jeszcze po tym jak Aro potraktował Edwarda. Wystawił go łowcom wampirów przez co teraz musi uciekać i prawdopodobnie już nigdy nie będzie bezpieczny.
  Wyczuwamy już obcą grupę wampirów, niewykluczone jest, że jest to grupa nowo narodzonych, głupiec, który je stworzył będzie musiał słono za to zapłacić. Dwa dni wcześniej skontaktowaliśmy się z Cullenami i właśnie czekamy na nich w umówionym miejscu. Niechybnie rozegra się tutaj niezła jatka. Również dzisiaj w nocy jest pełnia przez co Aro szaleje z niepokoju o to co może się ze mną dzisiaj dziać. Mój ukochany podszedł do mnie od tyłu kładąc swoje ręce na moim brzuchu a brodę opierając na moim barku.
- Bello, cokolwiek by się nie działo obiecaj mi, że jeżeli będziesz czuła jakąś zmianę w sobie to nie będziesz mieszać się do walki.
- Nie bądź głupi Aro za bardzo się o Ciebie boję by móc się od Ciebie odłączyć.
- Bells ja dam sobie radę nie zapominaj, że mam prawie 3000 lat i do tej pory nikt jeszcze nie urwał mi żadnej kończyny - jego głupkowaty śmiech rozniósł się po lesie.
- Aro błagam bądź poważny, będziesz się śmiać gdy nie wrócimy do Włoch w postaci białego popiołu.
- W ogóle nie znasz się na żartach...
-Bello nie przejmuj się on tak zachowywał się nawet gdy 1265 roku (p.n.e. żeby nie było xD) złapali nas łowcy, ale dzięki temu tamci myśleli, że przez jego głupotę zginiemy szybciej niż oni zdążyli by nas zaciągnąć do swojego dworu, ups... coś nie wyszło.
- Kajuszu nie musiałeś jej tego mówić, okrutny jesteś...
- Ameryki nie odkryłeś...
- To zrobił ten Kolumb a może Magellan...
- Nie rób z siebie większego idioty niż jesteś... Bello Ty naprawdę przyjęłaś oświadczyny tego wampira???
- Właściwie to...
- Przecież on zachowuje się jak dziecko...
- Kajuszu on...
- Już ja byłbym lepszym mężem...- Miałam zdecydowanie dość...
-Aro Mi się nie oświadczył!- wydarłam się, przez co wszyscy dziwnie na nas spojrzeli... Łącznie z Aro...
-Bello będziemy musieli poważnie porozmawiać gdy wrócimy... - Mam przewalone...
 Za chwile będzie tu Carlisle wyraźnie czyje już jego zapach, dzisiaj mam jeszcze bardziej czuły węch, to pewnie wszystko przez pełnie. Nie musiałam długo czekać a na szyi uwiesiła mi się niska brunetka Alice... z całej rodziny tylko ona i Jasper i Esme nie zostawili Carlisle'a.
- Bello tak się stęskniłam - Kto jak kto, ale Alice nigdy się nie zmieni, i za to ją uwielbiam nagle jej oczy stały się jakby puste...
- Alice co widzisz?
- Nadchodzą! - Zdrętwiałam nie wiedziałam jak się zachować za chwilę wydarzy się pierwsza bitwa w moim życiu.
- Ustawić się! - Głos Aro wystarczająco mnie otrzeźwił bym stanęła w pierwszym szeregu. Jednak silna ręka mojego ukochanego szarpnęła mnie do tyłu.
- Bello Ty z tyłu i chociaż raz mi się nie sprzeciwiaj! - Szybko musnęłam jego usta, Boże pozwól mi jeszcze kiedyś całować te wargi.


  

wtorek, 7 czerwca 2016

***Brzask*** Rozdział 7

I'm so sorry. Przepraszam, że tyle czasu nie dawałam znaku życia, niestety moje życie jest niebywale skomplikowane, mimo "Gorącego etapu" a mianowicie poprawiania ocen udało mi się napisać rozdział, może nie jest on jakiś super, ale zawsze to coś. Let's do this now! :)


Jak cudownie jest ugasić pragnienie... ulga nie do opisania, jednak abym ja mogła się nasycić, śmierć poniosło kilka osób, osób które miały rodziny, plany na przyszłość, a ja tak po prostu odebrałam im wszystko. Opamiętanie przyszło w chwili, w której spojrzałam w oczy małej, ślicznej blondyneczki. Policzki jej były brudne od łez, a włoski kleiły się do pyzatej buźki. Jest mi, tak cholernie smutno ta mała biedna dziewczynka, w najgorszych koszmarach będzie widziała od teraz moją twarz umorusaną krwią moich ofiar. Nie mogę tego znieść, to nie tak miało wyglądać moje życie. Schodzę do lochów, gdzie wyżywam się na tej suce, która mnie zniszczyła... nie wychodzę z nich aż do rana...

Wiem, to było dla niej ciężkie przeżycie, ale tacy jesteśmy, ktoś musi umierać, abyśmy my mogli żyć, tak działa prawo natury. Wkrótce się przyzwyczai, co do tego nie mam wątpliwości. Muszę niezwłocznie udać się do Kajusza jakaś niewielka grupa wampirów z Rosji przestała opowiadać się po naszej stronie, ba oni wręcz namawiają do tego, by nam nie ufać. Cóż zdrajcy płacą najwyższą cenę...

Decyzję podjęliśmy od razu, niezwłocznie wyruszamy na Syberię. Muszę jeszcze tylko porozmawiać z Bellą, niech sama zdecyduje czy chce mi towarzyszyć, czy może woli zostać w zamku. Osobiście rzecz jasna wolałbym mieć ją przy sobie, mając pewność, że kolejny raz nie zrobi sobie jakiejś głupoty, jak na przykład zagłodzenie się.

Idę właśnie do naszej wspólnej komnaty, zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, aby przynajmniej w jednym miejscu móc być tylko we dwoje, mimo że między mną a Bellą nie doszło do niczego poza drobnymi pocałunkami, kiedy byliśmy sami, nie mam jej tego absolutnie za złe, w końcu żyję tyle tysięcy lat, że mogę przeżyć jeszcze trochę, aby dostać coś, co moja kobieta ukrywała przez tyle lat przed innymi żądnymi jej kwiatu kobiecości napalonych samców alfa... Jak to banalnie brzmi, ludzie mają takie dziwne nazewnictwo...

Wchodząc do sypialni, orientuje się, że nikt oprócz mnie się w niej nie znajduje, to dziwne jest już dawno po północy, Bella z reguły już dawno o tej porze jest w komnacie, czytając książki z mojego prywatnego zbioru, na myśl przychodzi mi tylko jedno miejsce, do którego mogła udać się Izabella. Dotarcie do lochów zajęło mi niespełna parę sekund przez odchylone drzwi zauważam Bellę uderzającą raz po raz wycieńczoną i wygłodzoną blondynkę, kto by pomyślał, że z damy, jaką była Jane można zrobić aż takie ścierwo, ukradkiem spoglądam na Bellę, po której policzkach płyną krwawe łzy, coś niesamowitego, wyjątkowego tylko dla jej osoby, aczkolwiek również niebezpiecznego w taki sposób pokarm szybciej opuszcza jej ciało, przez co szybciej nadejdzie czas, w którym znów będzie musiała zabić, podchodzę do Belli od tyłu, mimo nabytego doświadczenia i braku jakichkolwiek odgłosów Bella mnie zauważa. Z dużą siłą przypiera mnie do ściany, jej tęczówki są niebywale czerwone, na polikach jest obecna już częściowo zaschła krew, jej kły również mocniej się wysunęły... cholera!

-Czego tu chcesz ?! -Jest w euforii, adrenalina zawładnęła jej ciałem, blondynka wisząca na ścianie podniosła lekko głowę spoglądając w moje oczy, szepnęła tylko:

-Ona nie jest już człowiekiem… -jednak nie dokończyła swojej wypowiedzi, Bella doskoczyła do niej, odrywając jej głowę i rzucając ją w drugi kąt pomieszczenia.

-Mówiłam Ci Suko, abyś się zamknęła- Obawiam się, że na własne życzenie stworzyłem maszynę do zabijania…

-Bello

-Tak Aro? – Spojrzała na mnie, uśmiechając się zupełnie jak wtedy 3 lata temu.

-Bello, dlaczego to zrobiłaś?

-Aro, gdybym jej nie zabiła, przychodziłabym tu codziennie, w konsekwencji czego wkrótce mnie samą musiałbyś przypiąć do tej ściany, jest mi jak na razie ciężko, jednak staram się nad sobą panować, to co widziałeś przed chwilą to moment, w którym nie wytrzymałam, oczy tej małej dziewczynki ja je wciąż widzę, to tak bardzo boli…- przytuliłem ją do swojej piersi, Bella wciąż była ode mnie niższa co dawało mi możliwość zatopienia twarzy w jej puszystych włosach.

-Bello wraz z Kajuszem i Armią musimy wyruszyć na Syberię, grupa wampirów się nam sprzeciwia, musimy rozwiązać tę sprawę, puki oni nie zdążyli ujawnić się ludziom. Chciałbym, abyś nam towarzyszyła, jednak ostateczna decyzję pozostawiam tobie.

- Co tylko chcesz… chodźmy już do naszych komnat.

-Oczywiście, spalenie ciała zlecę Kajuszowi on na pewno rzetelnie wykona swoja pracę.

Kiedy byliśmy już w komnacie, leżeliśmy wtuleni w siebie, obdarzając się pocałunkami, aż do wschodu słońca, który oglądaliśmy z okna naszej wspólnej sypialni.